Zaczęło się lato. Słońce, woda urody doda. Tak może być jeśli tylko odpowiednio zadbasz o
swoją skórę nie narażając jej na szkodliwe
działanie promieni UVB i UVA.
Jak
większość ludzi uwielbiam spędzać czas nad wodą, kiedy słońce swoimi promieniami
ogrzewa moja skórę. Kiedyś kompletnie nie zwracałam uwagi
na fakt, że przebywanie na słońcu może być bardzo niekorzystne dla naszej skóry. Wiadomo młodość, zawsze
chce się być mocniej opalonym. Dziś
wiem, że promienie UVA wnikając aż do skóry
właściwej przyczyniają się do szybszego jej starzenia.
Słońce
dostarcza nam również niezbędnej do prawidłowego
funkcjonowania organizmu witaminy D3. Używając kremy z wysokimi filtrami
blokujemy jednocześnie możliwość wchłaniania D3. Spokojnie mam na to odpowiedni
krem z zielonej serii Phytocode, który nie tylko blokuje szkodliwe promienie
ale przepuszcza te, których potrzebujemy !
Zawiera
maksymalną ilość wyciągów naturalnych, które aktywnie przeciwdziałają
agresywnym czynnikom zewnętrznym, szczególnie promieniowaniu słonecznemu.
Krem Phyto Code blokuje do 85% promieni UV.
Wysoki, 100%-owy poziom ochrony SPF jest niezbędny zarówno na plaży, jak i w
górach.
Ochronę tę mogą zapewnić tylko specjalistyczne
kosmetyki do opalania, które hamują produkcję witaminy D i nie są przeznaczone
do codziennego stosowania.
Filtry UV znajdujące się w kremie Phyto Code
chronią skórę jednocześnie przed dwoma rodzajami promieniowania –UVA i UVB.
Całe
spektrum promieniowania ultrafioletowego umownie dzieli się na trzy rodzaje: UVА, UVВ i UVС. Promieniowanie
UVC nie dociera do naszej skóry i jest pochłaniane przez warstwę ozonową. Natomiast przed
promieniowaniem UVA i UVB należy się chronić.
UVВ w niewielkich dawkach powoduje powstawanie opalenizny, w dużych – oparzenia słoneczne.
Tak moi drodzy w skrócie przedstawia się sprawa z promieniowaniem słonecznym, a jak to wygląda w praktyce? Raz spróbowałam i nie rozstaję się z tym kremem. Rewelacyjnie się sprawdza.
Wysoka ochrona kremu sprawia, że nawet przy
mocnym słońcu nie boję się o moją skórę. Opalenizna jest delikatna, nie ma
poparzeń nikt z moich najbliższych nie jest czerwonym rakiem. ;) A ja nie
obawiam się przebarwień na twarzy, które często są też wynikiem promieni
słonecznych.
Chciałabym dodać, że nasz milusiński, zarówno
starszy jak i młodszy, również są smarowani tym kremem podczas naszych
wspólnych, letnich, słonecznych eskapad. Dziecięca skóra jest tym bardziej
narażona na słońce. Jest bardziej delikatna i szybciej ulega poparzeniom.
Sprawdziłam! Z zielonym kremem bez obaw! Nasz mały bohater sam uwielbia się
kremować i może kopać w piasku na plaży jak długo chce !
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.